W zeszły weekend [ 26.05.2013 ] odbyła się kolejna edycja Kolejowej Majówki organizowanej przez SMK Nowy Sącz.
Chociaż oficjalnie impreza miała się zacząć o godzinie 10,
to już o 5: 30 ze stacji w Chabówce ruszył podsył składu do Nowego Sącza. Skład
z mniejszymi i większymi problemami podążał do Sącza, ale na szczęście dzięki
staraniom drużyny parowozu na sądecki dworzec wtoczył się zgodnie z planem.
Niestety moje wrodzone lenistwo nie pozwoliło mi ścigać składu od samego początku
drogi, ale po ciężkiej walce pierwsze spotkanie z podsyłem zaliczyłem w
Klęczanach niedaleko Nowego Sącza.
Pomimo wcześniejszych informacji o obrocie parowozu na
obrotnicy i powrocie tę drem do przodu, okazało się, że zrezygnowano z tego
planu i skład pojedzie, jak bóg przykazał, kominem naprzód :) Podczas oblotu
składu i czynności związanych z wodowaniem na peronie dworca trwała feta połączona
z pokazami artystycznymi.
Równo o godzinie 10:30 pociąg złożony z parowozu Ty42-107 i
siedmiu zabytkowych wagonów wyruszył w drogę do Chabówki. Po drodze skład
wzbudzał wielką sensację i ciekawość i okolicznych mieszkańców, którzy nieraz całymi
rodzinami wychodzili żeby popatrzyć na przejeżdżający skład.
Po kilku kilometrach od stacji początkowej, w okolicach
przystanku Nowy Sącz Chełmiec, pociąg został zatrzymany przez partyzantów z
Grupy Rekonstrukcyjnej, po czym rozegrała się inscenizacja bitwy o zatrzymany
pociąg. Jako, że zarówno walka, jak i cała impreza odbywały się w bardzo
przyjemnym nastroju, nikt nie zginął, a pociąg po chwili postoju ruszył w
dalszą drogę :)
Pierwszym planowym przystankiem była Męcina. Kilka minut
postoju, mała feta w peronach i odjazd w dalszą drogę… niestety mokre szyny i
trawa zroszona wcześniejszym deszczykiem sprawiła, że siedmio wagonowy skład
zaczął pod górę boksować, ale profesjonalizm drużyny trakcyjnej nie pozwolił,
by taka błahostka przeszkodziła w dalszej jeździe. Przejazd pociągu owocował przepięknymi efektami dźwiękowymi... dźwięk ciężko pracującego parowozu i gwizdy gwizdawki przecudownie odbijały się echem od okolicznych stoków, co można usłyszeć na filmach, na które serdecznie zapraszam :)
Pogoda tego dnia była bardzo kapryśna. Prognozy mówiły o
całodniowych opadach, jednak aura była nieco bardziej łaskawa pokropując
uczestników oraz grupę pościgową przejściowymi mżawkami. Niestety przed
Limanową deszczowe chmury wzięły górę nad zabawą i lunęły rzęsistym deszczem.
Ulewa trwała krótko, ale towarzyszący im lekki deszczyk odpuścił dopiero przed
stacją w Tymbarku.
Kolejną stacją, na której zatrzymywał się imprezowy skład
była Dobra k. Limanowej. O ile dojazd do Dobrej nie stanowił problemu, o tyle
stromy podjazd pod następną stację – Kasinę Wielką spędzał sen z powiek
uczestnikom i organizatorom. Na szczęście od Dobrej pogoda zaczęła się znacząco
poprawiać i po suchych szynach skład wjechał bez problemu na jedna z najwyżej
położonych stacji w Polsce.
Tu zaplanowano dłuższą chwilę oddechu, która uczestnicy
mogli wykorzystać na podziwianie widoków rozciągających się ze stoku oraz przejażdżkę
wyciągiem na szczyt stacji narciarskiej na Śnieżnicy.
Od teraz było już tylko z górki ;) po półtoragodzinnym
postoju skład ruszył w dalsza drogę prowadzącą już niemal tylko w dół do Mszany
Dolnej, w której wykonano pamiątkowe zdjęcie wszystkich uczestników imprezy.
W promieniach słońca skład wyruszył w dalszą trasę, a grupie
pościgowej nie zostało nic innego, jak podążyć za… przed nim ;) Niestety gęsty
ruch i kierowcy chcący przyjże się pociągowi z parowozem skutecznie
przeszkadzali w ściganiu, ale umiejętne operowanie gazem i hamulcem ostatecznie
uratowało jeszcze kilka miejscówek znajdujących po drodze ;)
Ostatnią stacją przed Chabówką była Rabka Zdrój, gdzie skład
spędził 20 minut po raz kolejny wzbudzając sensację i zainteresowanie
przechodniów i turystów. Odjazd nastąpił o czasie i jak na przedwojenną kolej
przystało, z przedwojenną punktualnością zameldował się na stacji docelowej
skąd zjechał na teren Skansenu Taboru Kolejowego w Chabówce. Tu uczestnicy
imprezy mogli obejrzeć zgromadzone w skansenie eksponaty oraz przyglądnąć się
jak wygasza się parowóz po zakończeniu pracy. Dla bardziej śpieszących się
imprezowiczów podstawiono od razu autokary mające zawieść ich do Nowego Sącza.
Pomimo kapryśnej aury, problemów z GPS’em, awarii głównego
aparatu i kilku innych przygód impreza była bardzo udana i aż żal pomyśleć, że
prawdopodobnie już więcej się nie powtórzy. Pozostaje tylko złożyć
podziękowania i gratulacje organizatorom i trzymać kciuki, aby PKP PLK zmieniło
zdanie nt. zamknięcia linii D29-104 z Nowego Sącza do Chabówki.
Żeby tradycji stało się zadość ;) Szersze foto i filmoto:
J.